czwartek, 15 kwietnia 2010

PASZCZA





od dawien dawna ślizg, a raczej jego zakończenie kojarzyło mi się z paszczęką.. natomiast moment gdy spada z niego worek kojarzył mi się z syndromem dnia następnego po libacji;p
swoją drogą.. współczuję wymiotującym żyrafą, owszem może i fajnie gdy smakowity kęs przemierza powoli tak długa drogę z ust do żołądka, ale gdy leci w odwrotną stronę?? brrrrr

no dobra, dość głupich głupot.. fotki to oczywiście kolejna odsłona sprintu po młynie kukurydzianym w Rypinie..

..aha, to jeszcze nie koniec;p

7 komentarzy:

  1. i dobrze,że to nie koniec
    podoba mi się

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszy mnie to niezmiernie:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przynajmniej mogę obejrzeć miejsce do którego bym nigdy nie weszła :)

    OdpowiedzUsuń
  4. hehe.. nie jest tak strasznie:)

    wiesz, co niektóre są przyciemniane i takie tam by dodać klimatu:)

    a szczury wcale duże nie są;p

    OdpowiedzUsuń
  5. No tych zwierzątek jakoś nie lubię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. .. mówię ci, niezapomniany widok szczura w młynie. biegnie przez plac z workiem na plecach, w ostrogach.. stuka jak konik galopujący po polbruku (dla wielkopolan: po pozbruju)

    OdpowiedzUsuń
  7. no patrz to szczur gigant :P widzę, że w Twoich stronach żyje nowy gatunek Szczura :P

    OdpowiedzUsuń