



od dawien dawna ślizg, a raczej jego zakończenie kojarzyło mi się z paszczęką.. natomiast moment gdy spada z niego worek kojarzył mi się z syndromem dnia następnego po libacji;p
swoją drogą.. współczuję wymiotującym żyrafą, owszem może i fajnie gdy smakowity kęs przemierza powoli tak długa drogę z ust do żołądka, ale gdy leci w odwrotną stronę?? brrrrr
no dobra, dość głupich głupot.. fotki to oczywiście kolejna odsłona sprintu po młynie kukurydzianym w Rypinie..
..aha, to jeszcze nie koniec;p
swoją drogą.. współczuję wymiotującym żyrafą, owszem może i fajnie gdy smakowity kęs przemierza powoli tak długa drogę z ust do żołądka, ale gdy leci w odwrotną stronę?? brrrrr
no dobra, dość głupich głupot.. fotki to oczywiście kolejna odsłona sprintu po młynie kukurydzianym w Rypinie..
..aha, to jeszcze nie koniec;p
i dobrze,że to nie koniec
OdpowiedzUsuńpodoba mi się
cieszy mnie to niezmiernie:)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej mogę obejrzeć miejsce do którego bym nigdy nie weszła :)
OdpowiedzUsuńhehe.. nie jest tak strasznie:)
OdpowiedzUsuńwiesz, co niektóre są przyciemniane i takie tam by dodać klimatu:)
a szczury wcale duże nie są;p
No tych zwierzątek jakoś nie lubię :)
OdpowiedzUsuń.. mówię ci, niezapomniany widok szczura w młynie. biegnie przez plac z workiem na plecach, w ostrogach.. stuka jak konik galopujący po polbruku (dla wielkopolan: po pozbruju)
OdpowiedzUsuńno patrz to szczur gigant :P widzę, że w Twoich stronach żyje nowy gatunek Szczura :P
OdpowiedzUsuń